|
Dziś był dziwny dzień. Co prawda powinienem napisać, że w końcu normalny.
Obudziłem się o 7. Wstałem kwadrans później. Daniela zerwał z
łóżka mój telefon, który zatrąbił dźwiękiem
budzika o 7:30. Ja w tym czasie oddawałem się rozkoszy wylegiwania w
wannie.
Hotelowe śniadanie nie odbiegało od moich wspomnień o ubiegłorocznych
śniadaniach w l'Aquili i Rzymie. Cztery suchary o wielkości karty
kredytowej, dwa dżemy i miód w opakowaniach hotelowych, trzy
rogaliki wielkości połowy karty kredytowej i ICE Tea w kubeczku 0.2l,
to nasz zestaw. Do tego poprosiliśmy o herbatę. Tu znowu szok w oczach
kelnera, który jeszcze minutę wcześniej był recepcjonistą.
Opchaliśmy się słodkim śniadaniem i poszliśmy na uniwersytet.
Metrem A dojechaliśmy do stacji Anagina, gdzie za 30 euro zakupiliśmy
bilet miesięczny. Potem tylko 15 minut w autobusie linii 20 i
wysiedliśmy na przystanku przed wydziałem filozofii, przystanek przed
wydziałem inżynierii. Droga od filozofii do inżynierii nie była na
szczęście długa ani wyboista, za to prowadziła nieco pod górkę.
Jednak od przystanku "Inżynieria" szło się całkiem przyjemnie i z
górki.
Paolo ostatecznie nam powiedział co mamy robić i obiecał przeprowadzić
z nami szkolenie w zakresie obsługi ADS'a (naszego programu, z
którym mamy pracować). Poszliśmy do laboratorium i usiłowaliśmy
się za coś zabrać. Szło ciężko ale ostatecznie porobiliśmy coś w
ADS'ie. Próby czytania artykułów na temat projektowania
wzmacniaczy mocy kończyły się jednak napadami ziewania.
O 13:30 wyciągneliśmy Paolo na lunch (bo obiadem tego nie da się
nazwać). Zjedliśmy makaron z sosikiem i jakieś mięso z jakimś zielskiem
i bułką. Wszystko byłoby smaczniejsze gdyby nie było podgrzane w
mikrofali. Paolo, tak jak wczoraj posilił się sałatką z owoców
morza.
Po obiedzie umówiliśmy się na naukę ADS'a. Powiem tak, Paolo
Colantonio ma talent dydaktyczny i nie robi na odwal. Przynajmniej dla
nas. Przez 1.5 godziny obczajaliśmy ADS'a i odpowiadaliśmy na jego
pytania. Coś wyniosłem z tej nauki.
Nie zmienia to faktu, że po tym całym dniu byliśmy zmordowani niemało i wyglądaliśmy w sposób następujący:
|
To ja, ledwo żyw |
|
Daniel, również był pełen życia. |
O 17:15 podjeliśmy decyzję, że idziemy do domu. Znowu wsiedliśmy w "20",
drogą w dół zjechaliśmy do "filozofii", a potem do Anaginy.
Mieliśmy mały problem z biletem. Kasownik nie chciał go przyjąć. W
końcu uprzejmy pan konduktor nam podpowiedział co trzeba zrobić -
oderwać jedną część tego biletu. Nie wiem po co ona była fabrycznie i w
to nie wnikam. Na stacji metra stał pociąg. Był już nieźle załadowany.
Postanowiliśmy poczekać na następny. Minęło jakieś 0 minut kiedy
pociąg, do którego nie wsiedliśmy, a który zdążył się
napełnić już do kresu wytrzymałości odjechał. Potem przez stację
przetoczyły się dwa pociągi widmo. W końcu nadjechał nasz upragniony,
pusty i wychłodzony przez klimatyzację, nowy (bo nie pomazany wszędzie)
pociąg. Drogę umilało nam dwóch chłopaczków lat ok. 10.,
którzy grali na gitarach prawie tak wielkich jak oni. Poszliśmy
prosto do hotelu i chyba nawet przez chwilę nie myśleliśmy o kolacji.
Jutro trzeba poszukać w pobliżu miejsc, które odwiedzamy jakiś
sklep z żywnością. Mimo, że lekkie śniadanka i obiadki są wskazane to
jednak do picia lub owoc zakupić trzeba.
W pokoju zastał nas porządek inny niż go zostawiliśmy rano. Widać był
ktoś i sprzątał. Świeże ręczniczki, poprawione doskonale
łóżeczka, lux malyna. Daniel zarzekał się, że nie pójdzie
spać tylko poczytamy artykuły i poćwiczymy ADS'a. Tylko zapuściłem
muzyczkę i już go nie było. Śpi twardo do tej pory. Ja natomiast piszę
te notatki i słucham muzyczki. Coby uniknąć konieczności siedzenia w
łazience podłączonym do prądu, z laboratorium pożyczyliśmy
przejściówkę, tak by do włoskiego gniazda pasowała europejska
wtyczka. Kiedy w pokoju zobaczyłem, że we Włoszech jest najwyraźniej
kilka rozstawów bolców i kilka wtyczek już wiedziałem, że
znowu będę siedział na sedesie, z komputerem leżącym na krześle przede
mną i wpiętym zamiast maszyny do odsysania wody z WC kablem ładowarki
laptoka. Tym razem zdjęcia nie będzie. Nie ma go kto zrobić :). Chyba
poczytam MiTraPAs i artykuły papierowe.
|
|