Co nowego | Mieszkanie | Galeria | Praca | Kontakt
   

4.11.2006 (Dzień trzydziesty piąty)

Ten weekend zaplanowaliśmy bardzo ciekawie. Ok, ciekawie jak ciekawie, ale z pewnością miał być aktywny. Postanowiliśmy się udać z samego rana - czyli o 9 - do Muzeów Watykańskich. Opisywaną trasą dotarlismy do stacji metra Cipro (Musei Vaticani). Szybko dotarliśy do wejścia. Nasza radość nie trwała długo. Oto naszym oczom ukazała się kolejka, do której nie dało rady nikaj się wcisnąć. Taka kolejka samodyscyplinująca się (i innych przy okazji). Postanowiliśmy zatem poszukać jej końca. Przy tej okazji pokonaliśmy pewną trasę i uwieczniliśmy kolejkę na kilku fotografiach. Oto i ona:
Wejście do Muzeów jest tuż za rogiem
Wejście do Muzeów jest tuż za rogiem.
Dalsza częśc kolejki za drugim rogiem
Dalsza częśc kolejki za drugim rogiem
... i za kolejnym rogiem
... i za kolejnym rogiem
... i jeszcze przy dojściu do kolejnego rogu
... i jeszcze przy dojściu do kolejnego rogu
... i już za ostatnim rogiem
... i już za ostatnim rogiem
Koniec kolejki
Koniec kolejki. Ostatni się i tak nie załapią.
Po ok. 7 minutach doszliśmy zatem do końca kolejki. Doszliśmy do wniosku, że nie ma co czekać. Szkoda soboty, właśnie, sobota to chyba klucz do pytania: Czemu ta kolejka taka długa. No nic. Postanowiliśmy nie rezygnować ze zwiedzania i ponadrabiać zaległości. Wybrzeżem Tybru doszliśmy na wysokość Kapitolu, przeszliśmy na drugą stronę i weszsliśmy w labirynt ciasnych uliczek. Przy okazji odwiedziliśmy jeden z rzymskich kościołów. Nie wspominałbym o tym, gdyby nie jedna scenka, której byliśmy świadkami.
Otóż, na początku nie zwróciliśmy uwagi na to kto jest w tym kościele. Potem jak się przypatrzyliśmy, okazało się, że więksość obecnych stanowili bezdomni wszelkiej maści. Z tą maścią to troszkę może strzeliłem na wyrost, bo szybko się dało odczuć, że króluje tu język polski. Królem języka polskiego okazał się pewien dżentelmen, który w swoim życiu wypił nie jedno wino patykiem pisane i nie obce są mu utwory półliterackie, w wersji drukowanej jak i rękopisy z pod znaku księżyca. Dżentelmen ów, mówił do pewnej dziewczyny, która wyglądała porządnie, schludnie i nawet ładnie żeby spierdalała z jego ławki, bo on kur... jej zaj... i ch... go obchodzi ten pier... kościół. Dziewczyna próbowała grzecznie - o naiwności - dowiedzieć się o przyczyny niechęci ów dżentelmena. Bezskutecznie. Dała za wygraną. Poszła do innej ławki. Inni dżentelmeni i damy zgromadzone wokół króla polskiej mowy żywo komentowali zdarzenie. Na korzyść swojego idola ma się rozumieć. Wyszliśmy.
Doszliśmy dość szybko do Kapitolu i pominka Victorio Emmanuele, który to tak często fotografowałem na początku. Weszliśmy na górę i zwiedziliśmy otwartą tam wystawę.
Ja na górze
Ja na górze...
... a Vittorio Emmanuele na koniu
... a Vittorio Emmanuele na koniu
... którego rzeźbiarz oddał doskonale
... którego rzeźbiarz oddał doskonale
Po tej wizycie pojechaliśmy na małe conieco, w znane nam miejsce na Via Tuscolana. Potem mieliśmy się dowiedzieć kiedy odjeżdżają pociągi do Neapolu, jakie są ceny biletów na lotnisko i do Messiny. W tym celu udaliśmy się na stację Termini. Śmieszne automaty do sprzedaży biletów odpowiedziały na wszystkie nasze pytania. To mi się podoba. Intuicyjne menu, wszystko czytelne, cena czytelna, wrzucamy pieniążek, dostajemy bilet i resztę. Czysta przyjemność. Dla pewności udaliśmy się jeszcze na stację Tiburtina by upewnić się czy wszystko jest na swoim miejscu, tzn. czy najtańszy transport na lotnisko funkcjonuje i czy autobsy do l'Aquili odjeżdżają z tego samego miejsca co kiedyś. Tak właśnie było i nic się nie zmieniło.
Wracając z Tiburtiny znowu byliśmy w metrze B. Pojechaliśmy tym razem do dzielnicy EUR. Jest to miejsce wybudowane na rozkaz Mussoliniego. Monumentalne białe budowne miały głosić sławę i wielkość faszyzmu. Faszyzm skończył się jak wiadomo dość szybko, a budowle przetrwały. Wygląda to wszystko faktycznie monumentalnie i bardzo ponuro. Groźnie nawet. Klockowate budynki, podparte od frontu kolumnami pomalowane na śnieżnobiały kolor. Coś a'la MDM w stylu odpowiednim dla tej szerokości geograficznej. Rzuciliśmy okiem, poczym szybko wsiedliśmy w autobus i czerpiąc przyjemność z oglądania widoków z za okna dojechaliśmy do Termini, a stamtąd do Anaginy, by skończyć ją na małych zakupach. Potem szybko do domku i spać. Jutro pobudka przed 5:00. Pociąg do Neapolu rusza o 6:48.

   
Powered by:  statystyki www stat.pl    Nvu   Asus