|
7.10.2006 (Dzień siódmy)
Akcja weekend. Bardzo dobrze się stało, że dziś sobota.
Byłem już wszystkim zmordowany. Zegar biologiczny obudził mnie o
6:30. Położyłem się jednak dalej i ostatecznie obudziłem się o 9. Była
kąpiel i śniadanko. Tym razem nieco bardziej obfite. Trzy dżemiki
i jeden większy rogal zamiast trzech małych. Niech ta pani nam serwuje
już do końca naszego pobytu w hotelu te śniadania. O 11 byliśmy gotowi
do wyjścia. Poszliśmy do metra. Ludzie na peronie patrzyli się w
dziwnym kierunku, przeciwnym do tego, z którego przyjeżdża
pociąg. Coś się stało. Następny pociąg przyjechał strasznie załadowany,
więc odpuściliśmy sobie wsiadanie do niego. Następny przyjechał
załadowany w granicach rozsądku. Wsiedliśmy. Jednak nasza radość nie
trwała długo. Pociąg stał na stacji 10 minut. Na kolejnej stacji tak
samo. 12 minut. Na kolejnej po 5 minutach się zdenerwowaliśmy i
wyszliśmy. Za plecami nam się drzwi zamknęły i pociąg odjechał, a
my poszliśmy pieszo. Doszliśmy do Koloseum od innej strony niż do tej
pory. Obeszliśmy je dookoła. Zupełnie tak jak kolejka do kasy i do
wejścia do środka. My tam pójdziemy kiedyś w tygodniu.
|
Koloseum z dołu |
Rozejrzeliśmy się dookoła, co by tu ciekawego
zobaczyć. Na pierwszy ogień poszedł Łuk Triumfalny, który był
tak duży jak Daniel
|
Łuk tak duży jak Daniel ... |
|
... i większy ode mnie |
Potem udaliśmy się w kierunku Forum
Romanum, gdzie także było wiele do oglądania. Było na prawdę ładnie i
ciekawie. Mnie co prawda zamki i wykopaliska nie pasjonują, ale tutaj
było naprawdę w porządku. Byliśmy pod wrażeniem.
|
Daniel pod wrażeniem Forum Romanum |
|
Ja, pod tym samym wrażeniem |
Potem jeszcze, trafiliśmy na pewien symbol. Myślę, że wszystkim znany.
|
Pewien znany symbol |
Potem po kilku postojach na robienie zdjęć, ładnymi uliczkami ...
|
Ładna uliczka po drodze do ... |
... doszliśmy do Campo de Fiori. Wrażenie było piorunujące.
|
Campo de Fiori, co by nie być gołosłownym |
|
A tak Campo de Fiori wygląda... |
|
... i tylko jeden stragan ratuje honor |
Syf. Straszny, dużo większy niż w innych częściach Rzymu. Handelek
"chińszczyzną", podrabianymi torebkami, warzywami itp. Nie wyglądało to
najlepiej. Tylko jeden sprzedający ratował honor miejsca.
Z Campo de Fiori poszliśmy w kierunku Castel Sant' Angelo. Przechodząc przez most na Tybrze, już go widzieliśmy.
|
Ja i Castel Sant' Angelo |
|
Daniel i Castel Sant' Angelo |
Nie doszliśmy jednak to samego zamku. Idąc wzdłuż Tybru mijaliśmy coraz
więcej osób. W odpowiednim momencie kazałem Danielowi wykonać
zwrot o 180 stopni, by oczom ukazał się naszym oczom widok następujący:
|
Widok, który ukazał się po zwrocie o 180 stopni. |
Weszliśmy zatem na Plac Św. Piotra, darując sobie na razie Sant' Angelo.
Kolejka do wejścia do bazyliki i grobów była tak wielka, że
postanowiliśmy odpuścić. Przyjdziemy tu jeszcze. Na palcu, troszkę
posiedzieliśmy, napiliśmy się wody i poszliśmy szukać miejsca, w
którym można by było coś zjeść. Ostatecznie mijaliśmy same
ekskluzywne sklepy i w końcu trafiliśmy na stację metra Ottaviano. Po
20 minutach byliśmy na Re di Roma - stację przed "naszą" stacją.
Wysiedliśmy i spacerkiem poszliśmy w stronę hotelu. Po drodze
wstąpiliśmy doładować telefony pieniążkami i po napoje do marketu.
Muszę zapamiętać by w przyszłości nie kupować czarnego napoju o smaku
CHINO - smakuje strasznie. Pod samym hotelem wstąpiliśmy na pizzę z
blachy. Była lepsza niż wczoraj ale posiadała jedną wadę - była letnia.
Gość w pizzerii nawet jej nie podgrzał, za co należą się mu srogie baty.
Wróciliśmy do hotelu o 17:30. Położyliśmy się by chwilkę
odpocząć i iść gdzieś dalej. Obudziliśmy się po 19:30. Nie mieliśmy
siły już dalej łazić, więc pogadaliśmy i przejrzeliśmy fotki zrobione
dzisiaj. Na jutro mamy tez pewien ciekawy plan.
Pozdrawiamy.
|
|