|
8.10.2006 (Dzień ósmy)
Dziś plan był następujący.
Wstajemy o 6:30, toaleta, śniadanko i o 8:00 wychodzimy do Watykanu by
zająć dobre miejsca na "Anioł Pański". Wyszło jak zwykle. Obudziłem się
za sprawą budzika o 6:30, ale tylko przewróciłem się na
drugi
bok. Potem jeszcze raz się obudziłem o 7, obudziłem Daniela,
wykąpaliśmy się. Jednak sen nas przycisnął także i po kąpieli i
obudziliśmy się potem już o 10. Nie chciało nam się podnieść
przepotwornie, a z drugiej strony nie warto tracić dnia na leżenie w
łóżku. Anioł Pański miał się zacząć o 12.
Rzuciliśmy monetą 2 centową. Jak wypadnie Koloseum to idziemy na
Papieża bez śniadania i wstajemy już, a jak reszka to jemy śniadanie i
idziemy gdzie indziej. Wypadło Koloseum. Poszliśmy. Już w metrze
wiedzieliśmy, że idziemy na dobrą godzinę i w dobrym kierunku. Razem z
nami szły tłumy innych ludzi. Wyglądało to niepokojąco, bo nie byliśmy
pewni miejsca na placu św. Piotra. Na szczęście jednak nie było tak źle.
|
Plac św. Piotra i tłumek I |
|
Plac św. Piotra i tłumek II |
|
Plac św. Piotra i tłumek III |
W tym tłumku zdarzyło się zauważyć kilka polskich akcentów.
|
Polskie akcenty |
O 12:00 zaczął się Anioł
Pański. Papież stanął w oknie i pozdrawiał zgromadzonych.
|
Papież pozdrawia |
|
Papież pozdrawia z bliska |
Cała modlitwa, wraz z pozdrowieniami zgromadzonych trwała 15 minut.
Benedykt nie zapomniał także o przybyszach z naszego kraju.
Kiedy skończył i okno papieskie się zamknęło, tłum zgromadzony na palcu
św. Piotra zaczął się rozchodzić. My w pierwszej chwili postanowiliśmy
nadłożyć troszkę drogi i iść do wcześniejszych stacji metra by nie
gnieść się na stacji Ottaviano. Ostatecznie poszliśmy jednak w stronę
zamku Castel Sant' Angeli, a potem w górę Tybru.
|
Tybr i Watykan |
Zeszliśmy z mostu i trafiliśmy na Piazza Navona, miejsce bardzo ładne,
lecz w większości poobstawiane rusztowaniami remontowanych
obiektów,dlatego daruję sobie umieszczania zdjęć tego
miejsca.
Potem bardzo szybko doszliśmy do Piazza Venezia, czyli do miejsca, w
którym znajduje się wspominany wielokrotnie pomnik Victtorio
Emanuele II. Potem doszliśmy do Piazza Popolo, stamtąd było
już
kilka kroków do schodów hiszpańskich. W czasie
tych kilku
kroków natrafiliśmy na kolejny polski akcent.
|
Kolejny polski akcent |
Doszliśmy do schodów hiszpańskich. Tam podjęliśmy decyzję o
zakończeniu naszej dzisiejszej wycieczki. Byliśmy bardzo głodni i
nachodzeni. Metrem dojechaliśmy do Ponte Lungo i udaliśmy się w znane
nam już wcześniej miejsce na śniadanio - obiado - kolację. Dziś była
naprawdę świąteczna. Ja wziałęm Canelliotti i coś, czego nazwy nie
pamiętam. Były to duszone warzywa ułożone na kupkę i spojone roztopioną
mozzarellą. Daniel wziął całego kurczaka z rożna z pieczonymi
ziemniakami. Najedliśmy się srodze. Potem zrobiliśmy zakupy napojowe w
pobliskim sklepie i wróciliśmy do hotelu. Niewiele nam
trzeba
było by usnąć. Spaliśmy 2 godziny, a teraz gdy wstaliśmy ja opisuję
dzisiejszy dzień, Daniel się przypatruje, a zaraz obaj bierzemy się
znowu za czytanie artykułów i przygotowanie do
przeprowadzki. To
już jutro.
|
|