Co nowego | Mieszkanie | Galeria | Praca | Kontakt
   

11.10.2006 (Dzień jedenasty)

Dziś był dzień mało ciekawy. Rano zjedliśmy śniadanie w domu, tradycyjnie pojechaliśmy na uniwersytet, gdzie siedzieliśmy do 16. Dłużej nam się nie chciało. Praca szła dość kiepsko, wychodziły nasze braki w znajomości teorii, a także to, ze jeszcze słabo znamy program. Rocco pomagał nam jak mógł i chwała mu za to. Po pracy wracając do domu na Anaginie zakupiłem kartę do telefonu. Zdrapałem i przez około 15 minut męczyłem się z doładowaniem konta. Jak już udało się zmienić język na angielski to krzyczeli w słuchawce, ze podaje nie właściwy kod. W Końcu się wkurzyłem i wklepałem z palca *123# i 16 cyfrowy kod ... poszło, kredyt 8.15 euro.
Dotraliśmy do domu i obaj byliśmy przepotwornie zmarnowani. Daniel zarzekał się, że nie pójdzie spać, usnął za moment, a ja nie chciałem być gorszy i o 17:30 też spałem. Obudziliśmy się po 19 i podjęliśmy decyzję, ze trzeba iśc do sklepu zakupić coś na kolację. Tak też zrobiliśmy. Poza pieczywem, wędliną i napojami zakupiłem herbatę - Lipton, żeby nie było wątpliwości. Tutaj należy ona do niższego pułapu cenowego niż w Polsce. Do tego zakupiłem cytrynkę. Z tym też był kłopot, bo cytryny tu są wielkie, wszystkie ładne i tak samo zakurzone. Innymi słowy, prosto z drzewa. Wybrałem jedną ładną. W domku strzeliliśmy sobie kolację. Daniel oglądał mecz, a ja jedząc kanapeczki i popijając je herbatką a'la H10 (czyli z wody zagotowanej w kuchence mikrofalowej) siedziałem na balkonie i przeglądałem wykład o mikrofalowych wzmacniaczach mocy. Potem wypiłem jeszcze jedną herbatkę, zabrałem komputerek do środka i położyłem się spać.
Jutro dziergamy od nowa.


   
Powered by:  statystyki www stat.pl    Nvu   Asus