Co nowego | Mieszkanie | Galeria | Praca | Kontakt
   

12.10.2006 (Dzień dwunasty)

Dziś przyjeżdża nasz Szef.
Dzisiejszy dzień nie różnił się specjalnie od poprzednich. Różnica polegała na tym, że naczekaliśmy się na autobus, ponad 20 minut. Na szczęscie były wolne miejsca, tak w 046, jak i w 20. Na uniwersytecie męczyliśmy się nad ADS'em, aż w końcu przyszedł Rocco i nam pokazał co i jak. Wtedy jeszcze korzystając z jego obecności wyjaśniliśmy sobie dalsze etapy projektowania naszego wzmacniacza i przystąpiliśmy do pracy. Samopoczucie się nam poprawiło.
Praca, którą mamy wykonać jest niestety straszliwie niewdzięczna i monotonna. Można porównać ją do układanki, w której trzeba tak manipulować
suwaczkami, żeby na ekraniku pokazał się obrazek. Dodam, że suwaczków jest 6, a elementów z których ma obrazek powstać baaaardzo dużo. Robota, jak sam powiedział Paolo, na miesiąc. Juz czuję, że będę stąd wychodził z bólem głowy.
O 14 przyszedł Paolo i zapytał czy pojadę z nim na lotnisko po szefa. Zgodziłem się. O 14:30 wyruszyliśmy. Jak tak teraz patrzę, to jednak jest to niezły kawałek drogi. Potwierdza się moja teza, że pasy na jezdni to tylko kwestia umowna i że we Włoszech one są by być i żeby czasem służby miały co odmalować. Kierunkowskaz, jako element obciążający układ elektryczny samochodu impulsowo jestbardzo szkodliwy. O dziwo, klakson też jest widocznie szkodliwy, bo słychać go, relatywnie do powagi sytuacji na drodze bardzo rzadko. Ponadto, zauważyłem, że jeśli chcesz zmienić pas na którym coś jedzie, to nie masz się co krępować, drugi kierowca zrozumie Twój zamiar i zjedzie Ci z drogi, najczęsciej pod inne auto lub na pobocze. Pełny luz i opanowanie. Się zdąrzy. Moje obserwacje drogowe zasługują na osobny dział tej strony. Narazie jednak sobie daruję. Zostawię sobie coś do opowiadania po przyjeździe. Na lotnisku Paolo został w samochodzie, a ja poszedłem na przyloty.
Profesor z małżonką pojawili się o 15:45. Wyszliśmy, zapakowaliśmy rzeczy do Alfy i pojechaliśmy. Zawieźliśmy szefostwo do hotelu, który znajduje się koło stacji metra Arco di Travertino.
Sam hotel wyglądał bardzo malowniczo, coś w stylu willi z ogrodem, jego urok psuło nieco sąsiedztwo bardzo ruchliwej ulicy ale w końcu pokój hotelowy służy do spania, a nie do siedzenia w nim.
Paolo odwziózł mnie do domu. Po drodze wymienialiśmy poglądy na temat dyplomowania na WEiTI i w Tor Vergacie. Nie ma się czego wstydzić, tyle powiem.
W pokoju czekał już Daniel, który dotarł sam z uniwersytetu pół godziny przede mną. Chwilkę posiedzieliśmy i ponownie udaliśmy się na zakupy. Tym razem poza jedzeniem na najbliższe dni zakupiłem sobie szkankę na herbatkę, kosmetyki i proszek do prania, a za wszystko zapłaciłem kartą Maestro. Bezcenna była możliwość podpisania się na kwicie jako "Jaś Fasola" i tez by transakacja doszła do skutku.
W drodze do "rezydencji" otrzymaliśmy oferty pobliskiego PEWEX'u. Tak tak, drodzy stronoczytacze, tutaj PEWEX ma się dobrze. Sami zobaczcie: http://www.pewex-supermercati.it, nawet logo mają identyczne jak nasze PEWEX'y.
W pokoju zajeliśmy się róznymi rzeczami. Ja poczułem nieodpartą chęć wypróbowania zakupionego przeze mnie proszku do prania na moich spodniach, a trakże kilku sztukach codziennej garderoby, a Daniel przystąpił do testowania zakupionego sosu do makaronu. Wyniki naszej pracy można podziwiać na zdjęciach poniżej.
Moje pranie
Moje pranie
Kolacja Daniela
Kolacja Daniela
Gdy już zjedliśmy i popraliśmy rzeczy, pooglądaliśmy telewizję, a zaraz zapewne pójdziemy spać. Zatem już teraz mówimy: Dobranoc.


   
Powered by:  statystyki www stat.pl    Nvu   Asus