|
17.11.2006 (Dzień czterdziesty ósmy)
Dziś
mieliśmy przyjemność oglądać uciekający nam autobus linii 046 od tyłu.
Postanowiliśmy zatem wziąć los w swoje ręce i poszliśmy w pobliże
Kerfiura, co zajęło nam około 5 minut, a tam wsiedliśmy w linię 500,
której trasa kończy się z jednej strony na Anaginie, a z drugiej
przy Wydziale Medycyny Uniwersytetu Tor Vergata. Wsiedliśmy w autobus w
stronę uniwersytetu. Okazuje się, że nawet z 5 minutowym spacerkiem
czas trwania przejazdu to około 50 - 60% przejazdu kombinowanego 046 +
20. Po 1.5 miesiąca pobytu w Rzymie zmieniliśmy trasę dojazdu. Na to,
jak widać nie jest nigdy za późno.
Kiedy dotarliśmy do laboratorium wszystko wróciło do normy.
Praca nad projektem, tym się zajmowaliśmy do wieczora. Około 17
zakończyliśmy pracę. Wróciliśmy do domu. Ja przystąpiłem do
szykowania kanapek, wziąłem prysznic i przygotowałem sobie plecak. Jadę
na Sycylię.
O 19:00 byłem już gotowy. Udało mi się niemal nie czekać na 046, na
metro na Anaginie. Jedyne co zajęło dużo czasu to oczekiwanie na metro
B na stacji Termini. Na stacji Tiburtina byłem o 20:00. Zjadłem jeszcze
coś w dworcowym barze, napiłem się i udałem się na peron. Mam odjazd o
20:55.
Jako, że sama podróż do Messyny trwa 8 godzin i 25 minut, na
miejsce dociera się o 5:20. Postanowiłem zainwestować w siebie kilka
euro i wykupić miejsce w wagonie z miejscami do leżenia, czyli
kuszetkę. Po włosku - cuccetta. Przypadło mi w udziale miejsce:
CARROZZA 001, POSTI 21 BASSO, czyli wagon 1. miejsce 21. -
dół. Dla odmiany, na drogę powrotną zakupiłem miejsce na
górze. Mając w pamięci doświadczenia z rodzimym przewoźnikiem,
czyli PKP (pozdrawiam ich serdecznie - jak z resztą przy każdej okazji
na tej stronie) miałem także świadomość położenia wagonu numer 1. Na
100% znajdował się on będzie na krańcu składu. Gdy mój pociąg
wjeżdżał na peron już wiedziałem - czeka mnie bieg przez całą jego
długość. Wagon nr 1 był tym ostatnim. Udało mi się jednak dotrzeć na
czas. Zdyszany, zgrzany wszedłem do wagonu i do przedziału oznaczonego
numerem 2. Przede mną stanął dżentelmen nieco niższy ode mnie, ale o
zbliżonej posturze, do tego nieogolony i o buźce przypominającej raczej
rysami naszych wschodnich sąsiadów, aniżeli Włocha. Powiedziałem
jednak "Buona sera. Posti ventiuno?" "Si, prego" - usłyszałem. W 100%
moje wątpliwości rozwiał konduktor, który zjawił się znikąd i
zapytał: "Cuccetta?", "Si" - odpowiedziałem, "Biglietto per favore ...
Messina Centrale, OK, prego ventiuno". Konduktor zabrał bilet, a ja
wszedłem do przedziału. Razem ze mną jechał pan, o którym
wspominałem, jego małżonka i pani w okularach, nieco starsza. Kiedy
zaczęli do mnie mówić coś po włosku. Ja na to odparłem im moim
tekstem standardowym, że w tym języku nie mówię. Na co pani w
okularach zaproponowała przejście na język angielski, tyle że ona w tym
języku to "piccolo", czyli mało. Z grzeczności pani się zapytała jak
mam na imię i dokąd jadę. Pan usilnie starał się dowiedzieć skąd
jestem, ale nie rozumiałem o co mu chodzi. W końcu pani w okularach
przyszła mu z pomocą. Powiedziałem, że jestem z Polski. Zdziwili się.
Jeszcze bardziej się zdziwili, że jadę na Sycylię w celach
turystycznych. Do pełni szczęścia brakowało im informacji kim zatem
jestem. No cóż, "dottoranto" i "dottore" to dla nich było to
samo, więc zapytali się jakiej specjalności jestem doktorem i
wymienili: ortopedia, chirurgia. Sprostowałem. Pociąg ruszył. Na samym
początku jazda była na stojąco, nie chcieliśmy jeszcze spać. Po
godzinie państwo powiedzieli mi good night i poszli spać. Pomyślałem,
że może i ja się położę. W końcu zapłaciłem za miejsce do leżenia. Było
niewygodnie. Kuszetka C4 od C6 różni się tym, że w C4 w
przedziale 6 osobowym śpią 4 osoby, a nie 6, no i jeszcze troszkę cena
jest inna, ale niewiele. W moim przedziale wszystkie 6 łóżek
było rozłożonych. Państwo mieli sporo bagaży, a więc górne
łóżka były wyłączone z użycia z powodu zastawienia ich rzeczami.
Panie spały zatem na środku, a my z panem na "dolnej promenadzie".
Kiedy już wszyscy się położyli, pan zamknął drzwi na nocny rygiel.
Momentalnie zrobiło się duszno i gorąco, a dodatkowo za kilka chwil
dało się usłyszeć chrapanie całej trójki. Z emocji nie mogłem
usnąć, przewracałem się z boku na bok. Wyszedłem na korytarz
zobaczyć jeszcze raz Neapol, w którym pociąg miał
postój. Widziałem niewiele. Zdenerwowałem się tylko portfelem,
który leżał na końcu peronu i zdecydowanie nie wyglądało na to,
że komuś wypadł. Wróciłem do przedziału z silną wolą uśnięcia.
|
|