Co nowego | Mieszkanie | Galeria | Praca | Kontakt
   

18.11.2006 (Dzień czterdziesty dziewiąty)

Nowy dzień rozpoczął się dla mnie punktualnie o północy. Leżałem w niezbyt wygodnej pozycji, we włoskim pociągu, z trzema osobami, których nie znam, w ciemnym i dusznym przedziale. Pomyślałem, że jednak warto zasnąć, co uczyniłem. Obudziłem się za 1.5 godziny, moja koszulka była mokra od żaru panującego w przedziale. Napiłem się nieco wody i poszedłem dalej spać. Kolejna przerwa w spaniu to godzina 3:30, kiedy to moi współpasażerowie nie wytrzymali i otworzyli okno, a ja znowu napiłem się wody i położyłem się na swojej pryczy. Nie dane mi było pospać, bo pan zarządził ścielenie łóżek. Była godzina 4:30. Pociąg wjeżdżał do Villa San Giovani, ostatniej stacji w kontynentalnych Włoszech. Postaliśmy troszkę. Lekkie stuknięcia i pchnięcia wagonów dały do zrozumienia, że pociąg jest rozłączany. Z cichą nadzieją, że nie odstawią nas na bocznice wyglądałem przez okno. W końcu ruszyliśmy i my. Na początku do przodu, a potem do tyłu, prosto na prom. O samym promie powiem tyle, że pachniało w nim tak jak na statkach w Polsce i że był biały. Reszty nie wiem. Nie wychodziłem z wagonu. Zaraz potem usłyszałem wycie silnika diesla, zapach spalonej ropy i poczułem lekkie kołysanie. Płyniemy. Państwo poszli do baru na kawkę. Została pani w okularach. Nawiązałem niewielką rozmowę. Okazało się, że jadą z Mediolanu to Catanii. Zatem po 15 godzinach jazdy mieli tych godzin przed sobą tylko 2, zatem prawie jak w domu. Po 40 minutach silniki się uspokoiły. Sąsiednie częsci pociągu zostały wyciągnięte, a za nimi wyciągneli i nas. Po 5 minutach zobaczyłem za oknem napis:
Messina Centrale
Messina Centrale
Pora wysiadać. Pożegnałem się, podziękowałem i wysiadłem. Państwo mi jeszcze pomachali z okna, na co ja im odmachałem. Ok, jest 5:30, jestem 650km od Rzymu, w obcym mieście. Poszedłem do hali dworca, gdzie na 6:00 byłem umówiony z Kasią. Hala dworca w Messynie nie przypomina dworców w Polsce. Na szczęscie. Pozdrawiam ponownie PKP. Uczcie się.
Kasia przyszła punktualnie. Ruszyliśmy w stronę jej mieszkania. Zauważyłem pewną - jak się potem okazało - prawidłowość. Chodzi mianowicie o to, że na Sycylii robi się od razu jasno i od razu ciemno. Nie ma prawie stanu zwanego szarówką.
Kiedy doszliśmy zjedliśmy po kanapce i położyliśmy się spać by chwilkę jeszcze odpocząć przed zbliżającym się dniem.
Wstaliśmy po 8. Toaleta poranna i udaliśmy się na targ, na którym dołączyli do nas Aurelia i Filip - znajomi Kasi, którzy tak jak i ona w Messinie znaleźli się przy okazji programu Socrates Erasmus. We czwórkę udaliśmy się na spacer ulicami Messiny by ostateczie trafić na targ, na którym mieliśmy zakupić conieco na obiad. Było z czego wybierać.
Świeże rybki
Świeże rybki
Zakupiliśmy 5 kawałków ryby miecza (???) - pesce spada - na zdjęciu po prawej stronie i jedną rybę capone (polskiej nazwy też nie znam) - na zdjęciu po lewej stronie. Potem odwiedziliśmy pobliski market gdzie dokończyliśmy dzieła zakupów. W sumie zakupy na dwa obiady dla 5 osób to 6 siatek i 60 € mniej w portfelu. Poszliśmy do Kasi. Filip z Kasią nazbierali Maranci, czyli krzyżówki mandarynki z pomarańczą. Nazbierali, czyli zerwali z pobliskiego drzewa, które się aż uginało od tych owoców. Aurelia wzięła się za prszygotowywanie obiadu, a ja posprzątałem troszkę na stole i poasystowałem.
Moi gospodarze
Moi gospodarze (Filip, Kasia, Aurelia)

Obiadek był szybciutko. Na pierwsze danie makaronik z duszonym bakłażanem, sosem pomidorowym, cebulką, a na drugie pieczona ryba miecz z sałatką z sałaty, cebuli, papryki, octu balsamicznego i oliwy z oliwek. Napchałem się niezdrowo. Potem po chwili odpoczynku wypiliśmy kawę, Aurelia z Filipem zebrali się do pracy, a my z Kasią na dalsze zwiedzanie Messyny.
Messina nocą
Messina nocą
Messina nocą II
Messina nocą II
Po spacerze wróciliśmy do domku. Chwilkę jeszcze pogadaliśmy i poszliśmy spać.

   

Powered by:  statystyki www stat.pl    Nvu   Asus