|
20.10.2006 (Dzień dwudziesty)
Dzi¶ mija 1/3 naszego pobytu w Rzymie. Nie robili¶my z tego powodu imprezy.
Dzień wygl±dał podobnie do innych dni tygodnia. Mieli¶my pust±
lodówkę, więc pojechali¶my na uniwersytet bez ¶niadania.
Zjedli¶my na miejscu. Daniel odgrzewan± kanapkę z suszon± wędlin±, a ja
pizzetę, czyli pizzę w kształcie kapcia z sosem pomidorowym, złożon± na
pół. Pierwszy głód zaspokoili¶my. W laboratorium jak to w
laboratorium. Męczyli¶my ADS'a. Poprosili¶my Rocco o pomoc i zaczęło
nam co¶ wychodzić. W optymistycznym nastroju dotrwali¶my do obiadu. Po
obiedzie, krzywa sukcesów się nasyciła i utknęli¶my w miejscu.
Czas płyn±ł, a my nie mieli¶my - mimo szczerych chęci i ciężkiej pracy
- efektów. Nasz problem polegał na tym, że o 17:00 miał przyj¶ć
do nas Paolo na kontrolę. Poprosili¶my zatem znowu o pomoc Rocco.
Zastosował do¶ć sprytn± sztuczkę, co znowu nam ułatwiło pracę. O 17:15
Paolo wrócił ze swojego wykładu i poprosił o 10 minut czasu dla
siebie. Daniel obstawiał, że nasze spotkanie potrwa dzi¶ godzinę. Ja
obstawiałem, że mniej. Ostatecznie zaczęli¶my o 17:30.
Wyszło na to, że to co robilismy dzi¶, wczoraj i w ogółe od
kilku dni nie jest tym, czego oni chcieliby od nas. Ostatecznie
ustalili¶my strategię na następne dni i po równo godzinie
byli¶my wolni. Poczekali¶my jeszcze chwilkę w laboratorium,
sprawdzili¶my pocztę itp. W końcu o 18:59 wyszli¶my. Plusem tak
długiego przebywania na uniwersytecie było to, że nie musieli¶my i¶ć w
deszczu, który dzi¶ był naprawdę ulewny podczas dnia.
Jako, że w dalszym ci±gu nasze lodówki były puste,
postanowili¶my jechać z uniwersytetu bezpo¶rednio do sklepu. Tak też
uczynili¶my. Nie do¶ć, że zmęczeni, to jeszcze z ciężkimi torbami na
ramieniu jechali¶y do Carrefoura autobusem linii 046, w którym
obok nas jechał pewien gentelman w dresie z rozwrzeszonymi dzieciakami.
Dobrze, że mieli¶my przynamniej miejsca siedz±ce.
Zrobili¶my zakupy jedzeniowe na kilka dni z góry. Nie chciało
nam się jednak i¶ć pieszo do domu, mimo, że to raptem z 10 minut, więc
poczekali¶my na autobus - minut 20. Jad±c autobusem z nieprzyjemnym
zapachem w ¶rodku, byli¶my w domu juz po 5 minutach. Zjedli¶my kolację.
Posiedzieli¶my, pogadali¶my o głupotach i poszli¶my spać. Jutro sobota,
a pojutrze niedziela. Odpoczniemy sobie i wy¶pimy się. No i nadrobimy
zaległo¶ci w projekcie.
|
|