|
21.10.2006 (Dzień dwudziesty pierwszy)
Dziś sobota. Weekend. Zatem
odpoczywamy. Podnieśliśmy się około 11. Zjedliśmy śniadanko i dalej
zalegliśmy. W końcu koło 14 podjęliśmy decyzję o wyjściu na spacer na
1.5 - 2 godziny. Poszliśmy w znane nam miejsca. Schody Hiszpańskie i
Fontanna di Trevi. Potem poszliśmy do Panteonu, który
zwiedziliśmy także od środka.
|
Grób Vittorio Emanuele II w Panteonie |
Potem, przez Piazza Navona poszliśmy w kierunku Tybru, mijając po drodze budynek parlamentu.
|
Włoski parlament |
Obok budynku parlamentu stał do sprzedania fajny samochód.
Daniel był prawie zdecydowany go kupić ale wspólnie
zobaczyliśmy, że był lekko uderzony i ktoś go słabo naprawił. Tym nie
mniej postanowiliśmy zrobić pamiątkowe zdjęcie.
|
Samochód, okazja, tanio sprzedam. |
Zaraz potem znaleźliśmy się na Piazza Cavour, gdzie było naprawdę
pięknie i tylko nadchodzący zmrok i głód nie pozwalał nam
posiedzieć dłużej.
|
Piazza Cavour |
Z Piazza Cavour skierowaliśmy się w stronę metra, a dokładniej miejsca,
w którym metro przejeżdża mostem nad Tybrem, by sobaczyć jak to
wygląda z zewnątrz, a nie tylko z perspektywy pasażera. Zanim jednak
tam dotarliśmy, przechodziliśmy koło ciekawego parkingu.
|
Czyżby miejsca parkingowe wyznaczone przez drzewa ? |
Na parkingu owym, miejsca były wyznaczone przez rosnące wzdłuż ulicy
drzewa. Wyglądało to ciekawie, tym bardziej, że większość
samochodów stała tak, jakby je wsadzili między te drzewa.
W końcu doszliśmy do mostu dla metra. Wygląda to następująco:
|
Most dla metra |
Bardzo ciekawie wyglądała kwestia wjeżdżania i wyjeżdżania
pociągów z tunelu. Wyglądało na to, że dla potrzeb metra z
jednej strony Tybru podniesiono, a z drugiej wpuszczono ulice pod
ziemię. Idąc wzdłuż zagłębiającego się tunelu metra doszliśmy do
węzła komunikacyjnego w sąsiedztwie Piazza Popolo. Tam wsiedliśmy w
metro i pojechaliśmy do stacji Furio Camilo, gdzie znajduje się
jadłodajnia darzona przez nas sympatią.
|
Pętla koło P.za del Popolo |
W zaznajomionej knajpce zjedliśmy pizzę. Tym razem wybraliśmy po dwa
rodzaje. Traf chciał, że jeden z rodzajów zawierał te małe
śledziki (anchois, czy jak im tam). Ciężko było to przejeść. Daniel nie
podołał. Z pomocą przyszedł pan za ladą i zapakował dwa pozostałe
kawałki na wynos. Dojechaliśmy do domu. Odpoczęliśmy chwilkę po
spacerku. Była 21. Posnuliśmy się troszkę i teraz dochodzimy do
wniosku, że pora iść do łóżek.
|
|