|
22.11.2006 (Dzień pięćdziesiąty trzeci)
Problmy
z porannym wstawaniem sięgneły dziś zenitu. Szkoda mi czasu na ich
opisywanie. Udało się w każdym razie być na 8:20 w laboratorium. Praca
przebiegała jak zwykle. Przechodzacy front atmosferyczny skutkował
bólem głowy i sennością. Dzień zleciał bardzo szybko. O 16:15 zakończyliśmy
pracę i wyszliśmy. W domku odgrzałem sobie przygotowany wczoraj
makaronik z sosikiem na ostro. Na ostro za sprawą magicznej przyprawy,
którą zakupiłem w poniedziałek. Pali dwa razy. Potem usnąłem na
chwilkę. Obudziłem się po godzinie i zebrałem się do Kerfiura. Znowu
zrobiłem zakupów za 20€ nic nie kupując. Moja torba była
jednak bardzo cieżka. Dochodząc do przystanku 046 widziałem jak ucieka
mi autobus. Przystanąłem zatem na chwilkę by się czegoś napić. Gdy już
zakręcałem butelkę zauwazyłem, że ucieka mi drugie 046. Co za niefart.
Raz czekasz godzinę na jeden, a tym razem w ciągu 4 minut jadą dwa i to
właśnie wtedy kiedy jestem 100m od przystanku, a z ciężką siatą nie ma
co próbować podbiec. Wróciłem zatem do domu pieszo,
poskładalem resztę rzeczy, zrobiłem porządek w pokoju i uzupełaniam
wspisy na stronie. Znowu jest po północy. Wrrrr... .
|
|