|
24.11.2006 (Dzień pięćdziesi±ty pi±ty)
Dzi¶ to już wstałem kompletnie
wyluzowanie. Zjadłem ¶niadanko, umyłem z±bki i heja, do laboratorium.
Wszystko było normalnie. Normalna praca, normalny obiad. Po południu
przyszedł Marco i od słowa do słowa wyszło, że chce nas zaprosić do
siebie do domu na kolację. Ucieszyli¶my się i przyjęli¶my zaproszenie.
Paolo wrócił po 17 z lezione, czyli z wykładu. Poszli¶my do
niego by pokazać wersję finaln± naszego projektu. Popatrzył, pokrzywił
się troszkę i zadał jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie. Dlaczego
wybrali¶my taki, a nie inny punkt pracy. Kiedy mu powiedzieli¶my, że to
on nam taki zalecił, zaczerwienił się i widziałem, że chce się schować
pod stół. O zgrozo, dwa miesi±ce roboty jak psu pod ogon.
Nasz wspaniale zaprojektowany wzmacniacz ma jeden feler. Tranzystor, w
oparciu o który jest zbudowany jest przystosowany do punktu
pracy VDS=25V, a nie VDS
= 18V. To zadziała. Pytanie tylko jest takie: Czy warto budować
Poloneza z silnikiem malucha lub Skodę Octavię z silnikiem 1.2?
Pojechać pewnie pojedzie, nie wiadomo tylko jak daleko i w ile minut
osi±gnie "setkę". Wkurzyli¶my się. Cała narada co z tym fantem zrobić
trwała standardowo - godzinę. Wyszło na to, że mamy popracować w
weekend. A od poniedziałkowego poranka mamy robić layout naszego
nieudanego wzmacniacza. Poprosiłem o jeden wolny poranek na zwiedzenie
Muzeów Watykańskich. Moja pro¶ba została przyjęta ze
zrozumieniem. Przy okazji porozmawiali¶my o kursie MiTraPAs,
który znowu ruszy na PW od lutego, po powrocie do
laboratorium wysłali¶my kilka maili i poszli¶my w kierunku przystanku.
Chyba nam się nie chciało rozmawiać o pracy. Gadali¶my więc troszkę o
głupotach. Traf chciał, że pierwsza przyjechała "20" w kierunku
Anaginy, więc w ni± wsiedli¶my. Do celu dojechali¶my w 20 minut.
|
Nasz pojazd |
|
Anagina w połowie swojej krasy |
W Kefrfiurze zrobili¶my niezbędne zakupy i
udali¶my się do domu. Dzisiaj torba była wyj±tkowo ciężka, nie wiem
czemu. Dalej było standardowo, jedzenie i spanie.
|
|